Autor |
Wiadomość |
Talon
Imperium Fela
Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 20:18, 25 Mar 2010 |
|
Imię i Nazwisko: Larrin Valera
Frakcja: Jeden Zakon Sith
Status/Ranga: Uczennica sith
Rasa/Gatunek: Człowiek
Wzrost: 170 cm
Waga: 71 kg
Oczy: Żółte
Włosy: Ma długie sięgające do połowy długości pleców czarne, gęste włosy
[center][/center]
Wygląd: Larrin z wyglądu przypomina człowieka i tym właśnie jest.
Ma długie sięgające do połowy długości pleców czarne, gęste włosy, blado-zieloną cerę, żółte oczy i czarne plamy przy nich, które nie są czymś w rodzaju makijażu, lecz są efektem kontaktu z ciemną stroną mocy, jest też średniego wzrostu.
Ubiór: Jakieś skromne ubranie, a na to czarna szata z kapturem.
Ekwipunek: Miecz świetlny o czerwonej klindze, czarna szata sith, frachtowiec G9 Rigger, astromech R4-K5, amulet noszony na szyi, nieznanego pochodzenia i przeznaczenia.
Charakter: Jest sprytna, przebiegła i okrutna. Często jej działania mogą się wydawać szalone, albo nierozsądne, ale to zależy od punktu widzenia danej osoby.
Zawsze stara się dążyć do swojego celu, nieważne jakim kosztem i swoim wyglądem który na pozór mówi, ze jest słaba istotą zmyliła już niejednego przeciwnika, któremu przyniosła zgubę.
Rodzina: Biologicznych ojców już nie ma. Przybrana rodzina mieszka na Coruscant, ojciec i matka.
Historia:[center]Lata młodości[/center]
Młodość Larrin nie jest nikomu znana, lecz wiadomo jedno ... że na pewno urodziła się na Naboo.
W młodym wieku została znaleziona na ulicy przez patrolujących żołnierzy. Klęczała przy martwych ciałach kobiety i mężczyzny, więc uznano, ze są to jej rodzice. Co dziwne oba ciała nie miały żadnych ran postrzałowych czy z jakiejkolwiek innej broni, a po dokładnych badaniach okazało się, ze zginęli w wyniku uduszenia. Żadnych odcisków jednak nie było, ani śladów napastnika. Lariin jednak nic nie chciała mówić, dlatego uznano, ze jest to spowodowane wielkim szokiem. Gdy oddano ją do jednego z domów opieki pytano ją co jakiś czas o tamto zdarzenie, lecz ona albo w tym momencie zmieniała temat albo zaczeła płakać i mówić, ze nie chce o tym mówić, więc wszyscy jako ze była jeszcze mała jej wierzyli.
[center]Rodzina[/center]
Jakieś trzy miesiące po wydarzeniach, które zmieniły życie młodej dziewczynki, do domu opieki w którym miała na razie przebywać ponownie przyszli kolejni rodzice, którzy chcieli przygarnąć i zaopiekować się którymś z dzieci, które dotknęła tragedia zostając sierotami.
Larrin jak zwykle się tym nie przejmowała, bo było już tyle małżeństw, które ją nie wybrało, dlatego i teraz myślała, ze po raz kolejny nikt jej nie wybierze.
Gdy młode małżeństwo zawiedzione miało już wychodzić z domu zauważyli bawiącą się w odosobnieniu małą dziewczynkę, którą była Larrin. Podeszli do niej i z uczuciem zagadali wypytując ją o jej zainteresowania i inne sprawy. Po chwili byli zgodni, ze to jest dziecko, którym chcą się zaopiekować i zapewnić prawdziwy dom oraz dobre życie.
Wkrótce po formalnościach związanych z oddaniem dziecka, czyli podpisaniem odpowiednich papierów małżeństwo zabrało młodą dziewczynkę, najwyraźniej zaskoczoną tym, ze ktoś w końcu zauważył że istnieje i zechciał ją przygarnąć.
Kilka tygodni później Larrin ze swoją nową rodziną przeprowadziła się z rodzinnej Naboo na planetę będącą stolicą Republiki – Coruscant.
[center]Odnalezienie przez jedi[/center]
Po przybyciu promem na Coruscant jej "rodzice" wraz z nią wzięli wszystkie walizki i torby jakie udało im się udźwignąć z Naboo i przez kosmoport ruszyli do najbliższego postoju, skąd ruszyli do hotelu, ich "tymczasowo" nowego domu.
Po drodze ojciec wyjaśnił jej i matce, że dopóki nie znajdzie dla nich jakiegoś domu na stałe będą tam mieszkać.
Gdy dotarli do hotelu ruszyli do recepcji skąd wynajęli duży pokój prawie na szczycie budynku, skąd przez następny tydzień młoda Larrin oglądała monumentalność planety-miasta jak to zwyczajnie można było zwać Coruscant.
W końcu po poszukiwaniach dobrego domu za dobrą cenę jej ojciec w ósmy dzień od przybycia na Coruscant tuż po pracy wszedł do pokoju, w którym jego żona akurat robiła porządki, a młoda jeszcze Larrin oglądała coś w holonecie.
Oznajmił im ze odnalazł dla nich dom niedaleko stąd. Był to ponoć duży apartament, na który jej rodziców było stać patrząc na wypłatę jaką jej ojciec dostawał za swoją pracę w jednym z dużych banków jako administrator ich serwera i technik.
Wkrótce po zamieszkaniu w nowym apartamencie, który od teraz był już nowym domem Larrin zakolegowała się z mniej więcej w jej wieku chłopakiem o imieniu Freyar i w krótkim czasie stali się oddanymi przyjaciółmi. Pewnego wieczoru razem spędzali czas na zabawach, dokuczaniu innym ludziom, nie wiedząc, że następny dzień zmieni ich życie na zawsze.
Następnego dnia w godzinach popołudniowych Larrin i jej matkę odwiedził nieoczekiwany gość. Była nią dorosła przedstawicielka rasy Twilek o niebieskiej karnacji skóry i odziana w brązową szatę. Zanim zdążyła coś powiedzieć Larrin zainteresowało coś pod szatą gościa. Był to "patyczek" jak to określiła w myślach o metalicznej budowie i kilku guzikach. Owym przedmiotem jak się później miała dowiedzieć był miecz świetlny. Nieznajoma przedstawiła się jako mistrzyni Nabrina i wyjaśniła matce Larrin, ze wyczuła w młodej dziewczynce potencjał. Gdy zakłopotana kobieta zapytała o jaki potencjał chodzi Nabrina odpowiedziała jej, ze dziewczynka ma potencjał mocy, do zostania w przyszłości wielkim jedi.
Nie czekając na odpowiedź jej matki mistrzyni wyjaśniła, ze jednak nie może zmuszać nikogo do podjęcia się nauki jedi i ze jest to wyłącznie decyzja rodziców dziecka.
Larrin była zaciekawiona tym co mówi nieznajoma o tych całych jedi i o tej mocy, o której szczerze mówiąc pierwszy raz słyszała.
Mistrzyni jedi nie chcąc już nachodzić nikogo oznajmiła, że przyjdzie jeszcze raz wieczorem, gdy przy okazji wróci po Freyara, u którego już była i w nim też wyczuła moc.
Gdy nieznajoma wyszła młoda Larrin odezwała się do matki, że chciałaby zostać jedi.
Kobieta natomiast odparła jej, ze nie ma nic przeciwko, ale muszą poczekać na jej ojca, gdyż on też ma coś do powiedzenia.
Późnym popołudniem do domu z kolejnego dnia pracy wrócił ojciec młodej dziewczynki i gdy tylko usiadł na kanapie, by odpocząć po długim dniu zaczepiła go Larrin mówiąc, ze chce zostać jedi.
Zdziwiony mężczyzna zapytał się żony o co chodzi, a ta zaczęła mu wyjaśniać od początku do końca jak to przybyła mistrzyni jedi i oznajmiła, ze ich córka ma potencjał do zostania wielkim jedi oraz to że ich córka chce tego.
Mężczyzna ponownie zakłopotany zastanawiał się nad tą sprawą i powiedział, ze skoro ich córka tego chce to nie ma nic przeciwko.
Kilka godzin później wieczorem tak jak mówiła wróciła mistrzyni Nabrina z zapytaniem czy Larrina podejmuje naukę w świątyni jedi.
Rodzice młodej dziewczynki oznajmili, ze owszem, a z innego pokoju wyskoczyła nagle Larrin z torbą swoich rzeczy i powiedziała, ze jest gotowa.
Twilekańska mistrzyni uśmiechnęła się na widok dziewczynki mówiąc, ze cieszy się, że ją widzi.
Następnie powiedziała dziewczynce by się pożegnała z rodzicami, bo nie będzie ich widziała przez bardzo długo, na co Larrin nagle zesmutniała. Mimo to podeszła i żegnając się z rodzicami wtuliła się w każdego z nich zwłaszcza matkę i ruszyła za jedi, która również pożegnała małżeństwo, by następnie ruszyć z dziewczynką w stronę statku, którym mieli odlecieć do świątyni jedi.
Na miejscu statku spotkała Freyara, który był zaskoczony jej obecnością i że też została wybrana.
Wkrótce wszyscy troje weszli na statek, który po uruchomieniu wszystkich niezbędnych systemów poderwał się w górę i zaczął coraz bardziej wzlatywać w górę i w górę, aż Larrin oglądając się przez okno ujrzała gwiazdy, całą galaktykę, a za sobą Coruscant.
Pytając się Nabriny gdzie lecą dowiedziała się, że świątynia jedi, gdzie podejmą się nauki znajduje się na Ossusie.
Po kilkudniowej podróży statek wyskoczył z nadprzestrzeni na orbicie Ossus i wkrótce po niedługiej procedurze lądowania Larrin wraz z Freyarem i mistrzynią Nabrin stąpali po powierzchni planety, a konkretnie w świątyni jedi.
Twilekanka oznajmiła im, że staną teraz przed Wysoką Radą, która podejmie decyzję, czy mają wystarczający potencjał, by móc przejść szkolenie, na co młoda dziewczyna oburzyła się mówiąc, że skoro mają ponoć potencjał to mogą od razu zostać jedi.
Mistrzyni uspokoiła jej zapędy tłumacząc ze to nie takie proste i żeby zostać jedi potrzeba przede wszystkim opanowania i cierpliwości.
Idąc przez długie korytarze widziała wokół siebie innych jedi, to w jej wieku, to już jakiś starszych z "kucykiem", którzy jak później się dowiedziała byli już jedi, ale tylko padawanami, czyli nadal uczniami.
W końcu mistrzyni Nabrina się zatrzymała, a Larrin wraz z Freyarem również tak zrobili i oglądając się dostrzegli, ze stoją przed drzwiami, za którymi znajdowała się Sala Obrad Rady.
Jako pierwszy miał wejść chłopak, gdyż Rada chciała pierw z nim porozmawiać, a dopiero z dziewczyną.
Gdy Freyar wszedł do środka dziewczynka usiadła na tutejszej ławce ze smutkiem na twarzy. Rozmyślała nad rodzicami i w głębi siebie w tajemnicy przed innymi o tym co się stało kiedy była na Naboo i co takiego zrobiła.
Twilekanka wyczuwając jej zakłopotanie usiadła obok niej i zaczęła pocieszać mówiąc, że na pewno jeszcze spotka rodziców. Larrin spoglądając na nią spod ramiona zapytała się, czy będzie mogła ją uczyć, a ona na to z otuchą odparła, że chciałaby.
Dalej dziewczynka kontynuowała rozmowę z mistrzynią o innych sprawach i nawet nie spostrzegła jak minęło trochę czasu i z sali wyszedł Freyar, który oznajmił, ze Rada pozwoliła mu podjąć naukę i że teraz poprosiła, by ona weszła.
Larrin słysząc to wstała i słysząc słowo "Powodzenia" ze strony Freyara i Twilekanki weszła do sali, aż w końcu stanęła na środku pomieszczenia otoczona przez mistrzów jedi wszelakiej rasy. Jeden z nich, przedstawiciel rasy Kel Dor zaczął ją wypytywać, czemu chciałaby zostać jedi.
Powiedziała, ze chciałaby zostać jedi, bo myśli, że to jest coś co chciałaby spełniać w swoim życiu.
Ktoś inny wypytał ją o rodziców i opowiedziała o tym kim jest jej matka i jaka jest, oraz o ojcu, a także co robi i inne rzeczy.
Jeszcze inny przedstawiciel rady tym razem rasy Togruta zapytał się o jej biologicznych rodziców, na co zdziwiona powiedziała, ze już o nich opowiedziała.
Ów mistrzyni oznajmiła, że to nie są jej biologiczni rodzice, a Larrin nie zdziwiła się na tą wieść, bo wiedziała o tym od samego początku, lecz nie chciała o tym mówić, na co Togrutanka odparła, że skoro nie chce to nie zmusza jej.
Mimo zakłopotania i chaosu we wnętrzu dziewczynki jaki wyczuła rada postanowiła ona, ze dziewczynka może podjąć naukę i zostać jedi, jeśli któryś z mistrzów po odpowiednim okresie czasu ją wybierze.
[center][/center]
[center]Okres Młodzika[/center]
Larrin wyszła z sali obrad i oznajmiła mistrzyni Nabrinie, że Rada postanowiła dać jej szansę zostać jedi, na co twilekańska mistrzyni jedi uśmiechnęła się będąc z tego zadowolona i oznajmiła, żeby na razie się rozpakowała w pokoju, a jutro przyjdzie po nią, by zaprowadzić do sali w której łączy do grupy innych młodzików oraz że tam spotka mistrza, będącego ich nauczycielem przez cały okres, kiedy to będzie nazywana "młodzikiem". Od razu potem Nabrina zaprowadziła młodą adeptkę do jej pokoju i zostawiła ja samą mówiąc, ze musi się zając innymi sprawami.
Dziewczynka, gdy drzwi się zamknęły i była w swoim jak zauważyła po jednym łóżku pokoju jednoosobowym położyła na łóżku torbę ze swoimi rzeczami, które zaczęła wyjmować i układać na pułkach, na których sądziła, ze powinny tam być.
Gdy skończyła zobaczyła, ze jest już wieczór, wiec nie chcąc już nigdzie wychodzić włączyła holonet, który znajdował się też w jej pokoju chcąc poczytać trochę więcej o jedi i o mocy; stąd też wzięło się później jej zamiłowanie o czytania wszelkich rękopisów, starych zapisów itd.
Zanim się nie obejrzała, a zdążyła zasnąć.
Gdy nastał ranek do drzwi jej pokoju ktoś podszedł i zaczął pukać, a gdy nie usłyszał gość odzewu wtedy otworzył drzwi mocą i w progu stanęła mistrzyni Nabrina, która zaśmiała się cicho widząc, ze Larrina śpi przy holonecie. Podeszła do niej cicho i obudziła delikatnie mówiąc, żeby się ubrała, bo jest już rano i musi iść na trening.
Dziewczynka słysząc to zerwała się z krzesła i zaczęła się ubierać, a gdy była gotowa ruszyła za twilekanką, która po niedługim czasie zaprowadziła ją do sali treningowej.
Gdy tam dotarli mistrzyni ponownie opuściła dziewczynę, zaś ona sama weszła do pomieszczenia w którym prócz niej było jeszcze dziewięciu młodych adeptów, przed nimi stał dorosły jedi, ludzkiej rasy, który po wyglądzie widać było, ze ma już swoje lata.
Obejrzał się po grupie młodzików i oznajmił im że nazywa się Vrios i będzie ich uczył przez kilka miesięcy, albo i lat w zależności w jakim się jest wieku, aż do momentu kiedy zostaną wybrani przez któregoś z mistrzów kończąc okres młodzika i zostając padawanem.
Larrin była podekscytowana tą chwilą, zwłaszcza gdy mistrz Voris kazał im wziąść treningowe miecze, które wyglądem i wielkością jak i ogolną siłą rażenia były przeznaczone do celów treningowych.
Kazał im następnie chustami, które znajdowały się na boku sali zawiązać oczy, a następnie odizolowywując się od innych zmysłów spróbować się obronić przez laserami słabego rażenia, również do celów treningu.
Z początku Larrin nie wychodziło zbyt dobrze, gdyż za każdym razem rozpraszały ją wspomnienia, lecz po kolejnym upomnieniu mistrza Vriosa odizolowała się od wspomnień i innych zmysłów, by wykorzystać moc która w niej drzemie.
W końcu jej się udało i od tamtej pory na każdym treningu tego typu mimo, ze nic nie widziała to używając swoich zmysłów poza oczami odbijała małym mieczykiem każdy laser. Przez kolejne kilkanaście miesięcy doskonaliła swoje umiejętności podczas treningów metodą prób i błędów, a także chodząc nawet po treningach do biblioteki studiując wiedzę potrzebną do przyszłych treningów przez co mistrzowie mieli co do niej dobre przeczucia.
Po raz pierwszy kontakt z ciemną stroną miała pewnego dnia, gdy mistrz Vrios kazał przyjść jej wieczorem, by rozpoczęła pokazową walkę z jednym z młodzików z jej grupy.
Gdy przyszła na salę mistrz wraz z młodzikiem o imieniu Rasyu czekali już na nią, a Vrios wskazał im treningowe miecze tuż obok niego, które po chwili znalazły się już w rękach młodzików.
Larrin przyjrzała się mieczowi, a następnie odpalając go spojrzała się na swojego "przeciwnika", który szykował się do ataku, więc ona standardowo przyjęła postawę defensywną, by potem przejść do kontrataku.
Jej "przeciwnik" podczas walki dopowiadał jej, żeby atakowała silniej, bo jest słaba i walczy jak baba. Przez prawie całą walkę Larrin zdawała się to tolerować, aż młodzik powiedział, ze jej rodzice musieli być z ulicy, skoro urodzili taką słabą gówniarę.
Wtedy coś w niej pękło i poczuła w sobie gniew do "przeciwnika" i wtedy to po raz pierwszy jako jedi była blisko ciemnej strony.
Wykonując szereg szybkich ataków zdezorientowała chłopaka, który zdawał się mieć przeczucie, ze niepotrzebnie ją rozgniewał.
W pewnej chwili dziewczyna wytrąciła mu silnym uderzeniem miecz z ręki, którą z bólu chwycił, gdyż może te miecze nie powodowały aż tak poważnych ran, lecz jednak mocno parzyły.
Następnie silnym kopnięciem powaliła go na ziemię i chciała zadać kolejny cios mieczem wymierzony w niego, lecz w ostatniej chwili jej miecz dosłownie wyleciał z ręki i poszybował do dłoni mistrza Vriosa, który pogratulował jej walki, lecz oznajmił jej żeby nie była tak podatna na ciemną stronę.
Ona w głębi siebie czuła nadal gniew do chłopaka i mistrz to wyczuł, jednak stanowczo powiedział, że ma przez najbliższy czas nauczyć się panować nad swoimi emocjami, gdyż tylko one sprawiają, iż jest się bliżej ciemnej strony mocy.
Larrin nic nie odparła tylko wyszła z sali i przez następne kilka tygodni zdawała się poprawić, gdyż żadnego takiego więcej wybryku nie było.
W końcu nadszedł kolejny dzień kiedy to mistrzowie wybierąja spośród młodzików, tych którzy ich zdaniem mają potencjał by być ich padawanami.
Dziewczyna miała nadzieję, ze tego dnia zjawi się mistrzyni Nabrina, ta która ją tu przyprowadziła i którą chciała bardzo mieć za swojego mistrza.
Jednak na początku dnia przybył ktoś inny, mistrz rasy Ithorian, który ponoć był cenionym jedi wśród młodzików.
Z biegiem dnia reszta adeptów była już zmęczona, aż owy mistrz wybrał któregoś z nich lecz nie była nią Larrin. Zawiedziona chciała już wyjść z sali, lecz nagle przed nią pojawiła się mistrzyni Nabrina, która spytała się czemu stąd idzie skoro chce jeszcze dziewczynę zobaczyć w akcji.
Adeptka uśmiechnęła się i widząc, że ma kogoś za przeciwnika wyszła na arenę i aktywując swój treningowy miecz z zapałem ruszyła na "przeciwnika" atakując i parując ciosy i oboje robili tak na zmianę.
Po niedługiej walce Larrin wykiwała przeciwnika pozorując atak w jego głowę, a tymczasem kiedy to jego brzuch był odsłonięty zadała szybki kopniak w niego, co powaliło adepta na ziemię i przykładając mu pod szyję miecz, lecz nie na tyle by nim dotknąć adepta wygrała walkę, za którą twilekańska mistrzyni jej pogratulowała i oznajmiła, ze od teraz jest jej padawanką.
Larrin była szczęśliwa z tego faktu, bo trenowała od kilku miesięcy od samego początku wierząc że zostanie jedi i że jej mistrzynią będzie Nabrina.
Gdy poszły na mały spacer mistrzyni oznajmiła jej, ze nawet gdyby przegrała walkę to i tak by ją wybrała, gdyż od samego początku w niej wyczuwała większy potencjał niż w o rok starszym "przeciwniku".
[center][/center]
[center]Okres Padawana[/center]
Od zostania padawanką minęło już kilkanaście lat, przez które Larrin kształtowała coraz bardziej swój charakter, swoje umiejętności i swoją wiedzę. W tajemnicy przed wszystkimi jedi, nawet mistrzynią ukrywała fakt, ze z roku na rok była coraz bliżej ciemnej strony, która ją ciekawiła i dawała większe możliwości rozwoju niż jedi.
Tak ... ukrywała ten fakt przed wszystkimi, bo bała się, że mogą ją za to zabić.
Podczas jednej z misji brakowały ułamki sekundy, by dziewczyna zdemaskowała fakt swojej bliskości do ciemnej strony przed swoją mistrzynią, lecz w ostatniej chwili oszczędziła biedaka, który stanął z nimi do walki.
Przez kolejne miesiące Larrin starała się odepchnąć od siebie złe emocje i wspomnienia, które przybliżały ją do ciemnej strony, ale było to na próżno bez pomocy z zewnątrz czego nie chciała, gdyż bała się komukolwiek mówić.
W pewnym okresie jej nauki przyszedł czas na to co w końcu musi zrobić każdy uczeń mistrza ... konstrukcja własnego i jedynego miecza świetlnego.
Larrin tak jak na treningach i misjach podeszła do tej sprawy poważnie i ostrożnie zbierała części do miecza, aż nastał czas wyprawy na Dantooine, gdzie jak oznajmiła jej mistrzyni Nabrina znajdowały się Kryształowe Jaskinie, w których można było zdobyć kryształ, ostatnią część która brakowała młodej padawance do konstrukcji miecza.
Wyruszyła więc sama uprzednio za zgodą mistrzyni pożyczając jej statek, zważywszy, że twilekance przez jakiś czas nie powinien być potrzebny.
Po kilku dniowej podróży przez nadprzestrzeń statek Larrin wyskoczył na orbicie Dantooine i natychmiast nie chcąc tracić czasu posadziła statek na powierzchni tuz przed jedną z jaskiń z której wyczuwała energię kryształów.
Weszła do jaskini w której panowała całkowita ciemność, którą rozproszyła mieczem świetlnym o niebieskim kolorze, który dostała od swojej mistrzyni na czas gdy nie będzie miała własnego.
Po jakimś czasie miecz nie był potrzebny, bo dotarła do dużej komory, która była oświetlana przez dużą ilość kryształów.
Po krótko trwających poszukiwaniach Larrin znalazła kryształ, który jej pasował ... kryształ o zabarwieniu fioletowym.
Szybko mocą pochwyciła go i przyciągnęła do siebie, by po chwili schować do kieszeni i ruszyć do statku.
Gdy do niego dotarła wpierw zamknęła właz, potem uruchomiła wszystkie systemy i "podniosła" statek do góry lecąc coraz wyżej i wyżej, aż znalazła się na orbicie skąd wprowadziła koordynaty planety Ossus i uruchomiła autopilota, który automatycznie uruchomił proces wchodzenia w nadprzestrzeń.
Gdy statek "sam" leciał w kierunku Ossus dziewczyna znajdując się nadal w kabinie pilota usiadła na podłodze, przybrała postawę medytacyjną uprzednio wyciągając przed siebie wszystkie części potrzebne do budowy miecza świetlnego.
Zamknęła oczy i zagłębiając się w moc zaczęła dzięki niej kawałek po kawałku konstruować coś co będzie jej najlepszym towarzyszem do końca życia.
Po długim i męczącym procesie otwarła oczy i spoglądając na podłogę przed siebie zobaczyła rękojeść miecza świetlnego, którą podniosła, gdy zaczęła wstawać.
Przyjrzała się jej dokładnie i aktywowała, mając nadzieję powodzenia.
Klinga po uruchomieniu zaczęła migotać, lecz po krótkim czasie ustabilizowała się i przed Larrin zajaśniała piękna fioletowa klinga, która była od teraz jej bronią. Spojrzała się na rękojeść od mistrzyni i pomyślała sobie, ze zostawi sobie, bo może się kiedyś przydać.
Powrót do świątyni zajął jej kolejne kilka dni, a po powrocie postanowiła spotkać się z mistrzynią Nabriną, zadowoloną z powodzenia jej misji.
Oznajmiła Larrinie dodatkowo, że czeka je misja sprawdzenia stacji nad orbitą Kamino. Ponoć stacja przerwała kontakt przed kilkoma dniami i dotąd nie ma z nimi kontaktu, więc republika poprosiła jedi, by to sprawdzili.
[center]Przejście na ciemną stronę[/center]
Larrin była zdumiona wiadomością od mistrzyni. Dopiero co wróciła z samotnej misji, a już rada na prośbę republiki dała jej kolejną misję.
Nie mogąc się jednak sprzeciwić, zwłaszcza mistrzyni, która była dla niej jak matka odparła, że przyszykuje się odpowiednio i gdy będzie gotowa przyjdzie do hangaru.
Wtedy ruszyła do swojego pokoju, gdzie uzupełniła wszelkie zapasy, odpoczęła trochę, a następnie ruszyła powoli w kierunku hangaru, a gdy była już przed wejściem w oddali zobaczyła mistrzynię Nabrinę, która w oczekiwaniu stała przed swoim statkiem. Kiedy Larrina była już u jej boku obie weszły na statek, a następnie do kokpitu pilota, skąd uruchomiły systemy, "podniosły" statek z ziemi i wystartowały ku górze.
Następnie nad orbitą twilekanka wprowadziła koordynaty Kamino, a potem uruchomiła proces wejścia w nadprzestrzeń.
Gdy znajdowały się w tunelu Nabrina wstała z siedzenia i poprosiła Larrin, by poszła za nią.
Jak się okazało weszły do ładowni większej od kokpitu, a mistrzyni wyjaśniła jej powód przyjścia tu.
Była to chęć potrenowania i sprawdzenia umiejętności młodej padawanki, na co Larrin zdziwiła się i zapytała czy mistrzyni wątpi w jej umiejętności.
Twilekanka odparła, że nie ale trzeba kształcić umiejętności, by z czasem się nie zatraciły.
Dziewczyna nie miała ochoty na trening zwłaszcza teraz, gdy było lekko mówiąc wkurzona na Radę za tą misję od razu po powrocie z jednej z nich. Nie lubiła takich niespodzianek i gdy tylko ktoś jej takie coś sprawiał to nie miała zwykle na nic ochoty.
Mimo wszystko wyciągnęła swój miecz świetlny, aktywowała i przed nią pojawiła się piękna fioletowa klinga. Po chwili przyjęła postawę defensywną gotowa do ataku mistrzyni, która według oczekiwań Larrin zaatakował i razem tak przez większość dnia trenowały.
Następnego zaś dnia ich statek wyszedł z nadprzestrzeni nad orbitą Kamino i pierwsze co padawanka zobaczyła to planetę na całej swej powierzchni otoczoną burzowymi chmurami.
Nad planetą ujrzała stację kosmiczną, która z pozoru wyglądała normalnie, jakby nic się nie stało, lecz mistrzyni Nabrina oznajmiła, że wyczuwa zakłócenia w mocy i dlatego muszą to sprawdzić.
Larrin wysłuchawszy tego skierowała statek w stronę hangaru, o dziwo zauważając, że pole jest wyłączone co oznacza brak tlenu w środku.
Powiedziała o tym mistrzyni, ta zaś sięgnęła do jednej z szafek i wyciągnęła dwie maski tlenowe i jedną z nich podała Larrin mówiąc by ją założyła.
Ta raczej nie mając innego wyboru założyła dość niewygodną maskę na twarz i ruszyła do włazu, który się otworzył i natychmiast ona i jej mistrzyni znalazły się w próżni kosmicznej szybując ku zamkniętym drzwiom mając nadzieję, ze za nimi już jest grawitacja i tlen.
Gdy dotarły do nich Nabrina mocą otworzyła drzwi i natychmiast zaczęło na nie napierać masy tlenu wysysane z reszty pokładu w próżnię, więc obie mocno chwyciły się krawędzi próbując wciągnąć się do środka. Gdy im się to udało Larrin szybko mocą zamknęła drzwi i mogły już normalnie chodzić i oddychać tlenem.
Mistrzyni przez chwilę stała w bezruchu, aż w końcu odwróciła się i powiedziała, że wyczuwa emanującą ciemną stronę w skupisku na mostku, co może oznaczać, ze nie są jednak same na tej stacji.
Twilekanka wyciągnęła swój miecz i oznajmiła by Larrin zrobiła to samo i obie ostrożnie ruszyły przed siebie w stronę centrum dowodzenia, by odkryć co lub kto tam jest.
W końcu dotarły do drzwi za którymi było centrum, lecz nie dało się ich otworzyć; było czuć zapach spalenizny jakby je ktoś od wewnątrz czymś zaspawał, więc Nabrina aktywowała swój miecz o niebieskiej klindze i zaczęła wypalać w drzwiach duży otwór o kształcie koła, przez który mogłyby obie następnie przejść.
Po długim czasie wypalania otworu w drzwiach, spowodowane tym, ze drzwi były skonstruowane z jakiegoś trwałego materiału twilekanka i Larrin mogły wreszcie wejść do środka, gdzie z początku nie mogli dostrzec niczego prócz ciał martwej załogi.
Po dokładniejszych oględzinach padawanka dostrzegła w rogu postać o czarnych szatach i z dziwaczną zbroją; był to z pewnością mężczyzna, gdyż był postawnej postury.
Zdawał się ich nie zauważać, zapewne będąc w stanie medytacji, lecz po chwili wstał i odwracając się w ich stronę nie było widać po nim żadnego zdziwienia obecnością dwóch jedi.
Spojrzał się z szyderczym uśmiechem na młodą padawankę stojącą za twilekańską mistrzynią jedi i oznajmił, ze czuje w niej ciemną stronę, jak w niej drzemie i kontroluje jej emocje już od dawna.
Nabrina zaprzeczała temu mówiąc, ze dziewczyna jest jeszcze młoda i wiele się musi nauczyć; sith odparł na to, ze owszem jako osoba pałająca się ciemną stroną.
Następnie wywiązała się walka podczas której bój stoczyła mistrzyni Larriny i sith, który o dziwo dawał sobie nieźle radę, wiec musiał być wyszkolonym już wojownikiem.
W pewnej chwili powalił twilekankę na ziemię i chciał zadać jej ostateczny cios, lecz młoda padawanka w ostatniej chwili aktywowała oba miecze, pamiętając, ze nadal ma miecz od Nabriny i zablokowała cios sitha.
Wtedy to ona zaczęła z nim walczyć zadając szereg szybkich ciosów, które mimo wszystko były przez niego parowane.
Sith wyczuwając w niej uczucia gniewu starał się wyprowadzić Larrin z równowagi, by mogła poczuć potęgę ciemnej strony, szydził z niej, ze jest nic nie warta i zawsze taka będzie, chyba że wykorzysta swoje emocje do walki.
Padawanka zaprzeczała mówiąc, ze to nie jest droga jedi, na co sith odparł "Tylko gniew może mnie pokonać, chyba, że twoi rodzice urodzili słabą dziwkę!".
Wtedy zdała sobie sprawę, że jest to Rasyu, dawny młodzik, który kiedyś wyprowadził ją z równowagi podczas walki treningowej.
Ponoć został zesłany do pracy robotniczej, gdyż nikt mistrzów go nie wybrał; gdy zdała sobie sprawę z kim walczy to wtem już nie wytrzymała.
Wyzwoliła w sobie złe emocje, wykorzystując je do walki, by pokonać swojego przeciwnika.
W pewnej chwili kopnęła go w brzuch odpychając go tym samym trochę do tyły, a następnie szybkim ciosem przecięła mu rękojeść miecza na pół przez co stracił broń.
Patrząc się na niego ze złością w swych oczach odepchnęła go mocą, a następnie zaczęła nim ciskać o ściany i inne struktury znajdujące się w pomieszczeniu.
Nagle zobaczyła jak sith się dusi i czuła, jakby ona mu to sprawiała. Rzeczywiście nieświadomie dusiła go mocą, lecz w chwili gdy zdała sobie z tego sprawę uśmiechnęła się i mocą skręciła mu kark.
Dezaktywowała miecze i z opuszczona głową czuła jak coś się w niej ostatecznie zmieniło, czuła potęgę ciemnej strony i zastanawiała się czemu wcześniej nie chciała jej czuć. Fantastyczne uczucie pomyślała sobie.
Mistrzyni Nabrina ocknęła się i poczuła zakłopotanie widząc martwego sitha ze skręconym karkiem i swoja padawankę tuz nad nim; czuła że coś się w niej zmieniło, aż wyczuła co. Wyczuła w niej dominację ciemnej strony nad jasną.
Gwałtownie wstała i próbowała przekonać Larrin by wróciła z nią na Ossus, gdyż tam mistrzowie jedi pomogą jej przezwyciężyć ciemną stronę.
Dziewczyna odmówiła mówiąc, ze ona nie chce jej przezwyciężać, lecz nad nią zapanować i widząc, że nic się nie da zrobić Nabrina aktywowała miecze i ruszyła do ataku, który za każdym razem Larrin parowała.
W pewnej chwili twilekanka zraniła ją w rękę przez co poczuła, ze tak być nie może i wykonując serię piruetów wytrąciła miecz mistrzyni z rąk, a następnie cisnęła nią o ścianę.
Potem podeszła do niej i klęcząc powiedziała, by jej nie szukała, bo nie chce być znaleziona.
Odwróciła się i zaczęła podchodzić do panelu, by zobaczyć czy jest jakiś inny statek. Po chwili komputer znalazł w drugim hangarze jedyny statek poza statkiem Nabriny, więc wyszła z założenia że nim musiał przylecieć Rasyu.
Wyłączyła panel i ruszyła w stronę wyjścia z centrum, lecz tuż za nią krzyknęła jej dawna mistrzyni, mówiąc że popełnia wielki błąd.
Zerknęła do tyłu odpowiadając, ze to ona popełniła błąd próbując ją zatrzymać. Wtedy to odwróciła się i wyciągając obie dłonie do przodu użyła pchnięcia mocy, przez co twilekanka poszybowała daleko do tyłu i uderzając o ziemię poślizgała sie do tyłu.
Larrin odwróciła się i ruszyła do drzwi słysząc słowa dobiegające z tyłu "Zawiodłam cię!", jednak nie zwróciła na to uwagi.
Po niedługim czasie znalazła się w drugim hangarze i zaczęła zbliżać się do statku klasy G9 Rigger, który przypadł jej do gustu, bo w sumie nie miała innego wyjścia.
Weszła na pokład statku, gdzie powitał ja astromech R4-K5 o czarnym zabarwieniu i mimo jego pisków potrafiła zrozumieć co "mówi", gdyż kiedyś też musiała podczas misji posiadać astromecha, no i oczywiście musiała wiedzieć o co mu chodzi.
Aktywowała wszystkie systemy w tym tarcze, uzbrojenie i silniki, a następnie statek wystartował wylatując z hangaru, a następnie wytyczajac kurs na Tatooine nie majac innego pomysłu
[center][/center]
[center]Po przemianie[/center]
Będąc w nadprzestrzeni podeszła do astromecha R4-K5 i coś przy nim majstrowała, chcąc wykasować jego wcześniejszą pamięć o właścicielu, bo teoretycznie teraz był jej i nie mógł nic pamiętać.
W pewnej chwili przeglądając pierw dane a potem je kasując natrafiła na wzmiankę o zakonie sithów założonym przez niejakiego Darth Lorsua.
Zainteresowana tym szukała dalszych informacji i jedyne co znalazła to koordynaty jakieś planety.
Dlatego też już po wyczyszczeniu pamięci astromechowi kazała, by wyszli z nadprzestrzeni co też się stało.
Następnie powiedziała, by wytyczył kurs na podane koordynaty, aż znaleźli się w nadprzestrzeni.
Po kilkudniowej podróży podczas której Larrin urządzała się w swoim nowym nabytku dotarli nad orbitę planety, lecz nie wiedziała co to za planeta, ale skoro na niej ponoć znajdował się zakon sithów to zaczęła lądowanie.
Wylądowała na jakieś starej konstrukcji bedącej platformą lądowniczą i nie wiedziała, że gdy wyjdzie jej zycie się zmieni nie do poznania. Od tamtej pory minęły już dwa miesiące, a Larrin nawet nie wspomina czasów kiedy to była jedi.
Nie mając żadnego mistrza kontynuuje samodzielną naukę wśród innych takich jak ona mając nadzieję, ze pewnego dnia ktoś zechce ją nauczać.
Umiejętności:
-Walka mieczem świetlnym
-Akrobatyka
-Wrażliwość na moc
-Pilotaż
-Znajomość obcych i starożytnych języków
-Charyzma
-Perswazja
Informacje Dodatkowe, Ciekawostki: Brak |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Talon dnia Czw 20:19, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Miv
Administrator
Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 223 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 20:42, 25 Mar 2010 |
|
KP spoko i byłby pewnie akcept, ale autorka zdecydowała się jednak na postać kanoniczną (tak, kobiety zmienne bywają ), więc czekamy na drugą KP, a tę zostawiamy jako zdecydowanie wartą uwagi
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Miv dnia Czw 20:43, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|